wtorek, 14 października 2014

Brak pomysłu.

Piję herbatę od rana kubek za kubkiem aż do teraz, może kiedyś mi to zbrzydnie. Muzyka cicho gra kliknij .
Dzisiaj dzień edukacji, marny dzień nauczyciela? To raczej powinien być dzień ucznia gdyż to uczniowie mają dzień wolny od szkoły, ale mimo to musiałam pójść dziś na akademię, nie było tak źle.
Dobija mnie pogoda za oknem... te deszczowe, mgliste i zimne dni, zamarznę! Tak bardzo nie lubię jesieni, tak bardzo nie lubię zimnych poranków kiedy to mam ochotę zostać w łóżku, a najlepiej zapaść w sen zimowy i obudzić się wiosną, kiedy wszystko budzi się do życia. 

I co? Jeszcze chwila i zasnę, a gdy się obudzę będzie środa, przetrwam te 6 godzin w szkole, wieczór, następny dzień czwartek. Po czwartku piątek i weekend mój! W sumie to nastrój mi dopisuje. Nie powiem, że nie.

Wszystko sprowadza się do kubka herbaty, zaczęłam dzień od herbaty i tak go skończę. 





poniedziałek, 6 października 2014

monotonia.




Dzień dobry, a raczej dobry wieczór! Jak ten czas szybko leci..jakoś niedawno wstałam do szkoły na 8 rano, a tutaj już 21 wieczorem. Jeszcze trzy miesiące do końca roku kalendarzowego, nie wierze.

Siedzę, wcinam kostki czekolady, jedna za drugą. Piję kubek soku, słucham spokojnego utworu, coś nowego. Nie wiem czy macie też tak, że chwilę po obudzeniu, nie otwierając nawet oczu sięgacie po słuchawki pod poduszkę? Ja tak mam, dzień w dzień, bez wyjątku czy zaspałam czy też nie. 
Ogólnie to chciałam wtrącić tutaj parę słów z mojego ostatniego przemyślenia. 
Zatem. 
Pomyśleliście kiedyś o tym, że każdego ranka budzicie się, wstajecie, myjecie się i ubieracie? Dzień w dzień te same czynności. Wnioskując dzień od dnia prawie się nie różni. Z rana to każdy wstaje, myje się i ubiera. Chociaż kiedy sobie pomyślę, że cały świat ze mną wstaje, myje się i ubiera to mam ochotę wrócić do łóżka. Zasnąć. Nie wstać. Budzi się we mnie niechęć do całego dnia. Ale nie zmienię tego, muszę przywyknąć do tego, że cały świat ze mną wstaje, myje się i ubiera. Ale jakoś mało sobie wyobrażam sytuacje kiedy ma tak być do końca życia. Ile to już my się nawstawali , namyli, naubierali? 




niedziela, 21 września 2014

Lepiej.

Po raz kolejny nie idę na pierwsze godziny lekcyjne w szkole, bo co? Bo pada, także mam chwilę czasu by usiąść przed komputerem, napisać tutaj i wypić kubek kawy. Na dworze znowu się rozpadało, patrzę jak kropla goni  za kroplą po szybie. Zrobiło się tak szaro i paskudnie. A jednak czuję się lepiej. Może sprawił to cudowny weekend z Ukochanym, bo nie wydaje mi się by do tego przyczynił się pierwszy dzień tygodnia czy ta "piękna" pogoda. Myślałam, że w ten deszczowy dzień moje samopoczucie znowu spadnie do zera, a jednak nie! Myślałam, że wejdę pod koc z kubkiem czegoś ciepłego, włączę ulubiony serial albo film, będę słuchać muzyki, ale cóż. Muszę iść się jakoś ogarnąć i wyruszyć w niesmaczną drogę do szkoły. Wejść do klasy, usiąść w ławce i słuchać tego głupiego gadania nauczyciela, czasem mądrego, mhmm. Tak bardzo mi się nie chce. A myślałam, że spędzę ten dzień w swoich czterech ścianach, ale i tak czuję, że to będzie monotonny dzień. 
Uciekam. 

niedziela, 14 września 2014

Uciec.

,,Udaję radość, której we mnie nie ma..."
- Paulo Coelho

Jak to jest, że weekend mam taki beznadziejny? Brak snu jest chyba moim najmniejszym zmartwieniem, bo przecież chodzę, rozmawiam i kontaktuję. Co do wszystkiego innego to jedna wielka przepaść. Chcę uciec stąd jak najdalej, jak najdalej się da. Uciekam przed ludźmi, przed sobą, przed wszystkim, ale chyba nie da się uciekać przez całe życie. Czasem myślę, że ucieczka to jednak tymczasowe rozwiązanie. Właśnie teraz znalazłam się w punkcie wyjścia. Co mam robić? Uciekać dalej? Chyba nie da się uciekać przez całe życie. Łzy same cisną mi się do oczu. Mimo wszystko jak jest, mimo tego co się dzieje, mimo tego że jest źle nadal tu jestem, nadal funkcjonuje. Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek by się inni nie martwili.
Co kogo interesuje moje życie? W nocy odbywam ze sobą długie rozmowy, trwają one czasem kilka minut, czasem kilka godzin, a nawet do rana. W życiu można uciec od wszystkiego, ale nie od samego siebie. Chyba najważniejsze jest to, jak ja się czuję. Kurcze, ale urywam zdania, nie umiem się skupić. Jak to jest? Staram się żeby było dobrze, wspaniale, cudownie, a i tak zawsze spierdolę wszystko, burzy się wszystko jak ułożony na nowo domek z kart. Nie mnie to oceniać czy jestem dobrą dziewczyną w każdym tego słowa znaczeniu, większość myśli, że nie zaś mniejsza część może i tak. Wydaje mi się, że jestem uciążeniem dla wszystkich. Jedyne co potrafię to płakać i użalać się nad sobą.  Już nie mam siły podnosić się z tego dna, sztucznie się uśmiechać. Witać kolejny pojebany dzień z nadzieją, że tym razem nie będzie taki chujowy. Już nie potrafię grać silnej osoby, byłam dobrą aktorką, ale już tak dalej nie potrafię.
Nie chcę.
Jestem słaba.

To jest chyba jedyne miejsce, to tutaj się tak otwieram, lepiej mi pisać. Może i lepiej.
Może ten dzień nie będzie taki chujowy? Haha, śmieszne. Powinnam się zająć nauką. Może przysiądę dziś do matematyki, polskiego, historii, geografii? Kurwa do wszystkiego. Nie mam już sił jak o tym wszystkim myślę.
Uciec, jak najdalej.



niedziela, 7 września 2014

Nienawidzę niedziel.

,,Są kropki, które nie zamykają zdań, ale usta."

Po raz kolejny powtarzam, że nienawidzę niedziel. Ten ostatni dzień tygodnia jest jakiś dziwny, nudny, dobijający. Nic innego nie pozostaje jak odrabiać zaległe prace ze szkoły, których nie zrobiłam w piątek. Niektórzy mówią, że ten dzień jest dla rodziny, a znowu inni powtarzają ciągle, że to dzień wypoczynku. Sama nie wiem jak definiować ten dzień. Może i jest to dzień wypoczynku, ale także jest dniem pracy dorosłych jak i pracy do szkoły. 
Chciałabym gdzieś pojechać..oderwać się trochę od rzeczywistości. Coraz częściej myśle o tym. Może góry? Zakopane. Klimat, zapach powietrza, te krupówki wieczorem, grający górale wprawiający w miłą atmosfere. Łuuhuu już mnie ponosi fantazja, przez tą niedziele. Dobrze wiem, że nigdzie nie pojadę. Bynajmniej nie jutro, nie za tydzień, nie za miesiac. Czekam do przyszłego roku.
Moi mili koniec pięknego i cudownego opierdalania, powoli zaczyna się poniedziałek. Jak to się mówi "byle do piatku" a no byle, byle. 
Już marudze..powstrzymuje się by nie krzyczeć z mojej zlości w nocy, w szkole czy na mieście. 
Takim oto akcentem kończę ten dzień, czyli nie najlepszym humorem. 
Przepraszam za pojawiające się błedy, ale pisałam na telefonie, beznadziejna klawiatura plus drżące dłonie.
Z niedzieli to tyle.
Albo i na początek.

wtorek, 2 września 2014

Nie wiem CO

,,Pesymista: optymista z praktyką życiową."
- Julian Tuwim.

Pierwszy dzień szkoły..i pierwsza godzina lekcyjna, druga, trzecia, piąta i wreszcie ósma, udręka. Siedzenie w klasie i słuchanie nauczyciela który mówi znowu o zasadach oceniania. Matko, słyszę to już od dobrych kilku lat. Wolę już jakiś normalny temat. 
Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Chyba po raz pierwszy mam dosyć ścian, swoich ścian w pokoju. Tak długo w nich przesiaduje, nie mogę na nie patrzeć. Dziwnie się czuję, chyba jakaś choroba mnie bierze. Eh. Wtulam się w koc, zajadam ciastka i maleńkie śliwki. Nie mam co robić. W sumie nie wiem co mam pisać, bo nic się u mnie nie dzieje. Jesienny nastrój, jesienna pogoda za oknem. 
Uciekam obejrzeć odcinek mojego ulubionego serialu, posłuchać dobrej muzyki, zamknąć powieki i zapaść w sen.
Dziś nie chciałam się tu zbytnio rozpisywać. 




piątek, 29 sierpnia 2014

Coś na koniec "wakacji".

,,Żyj współcześnie, jeśli nie możesz tego przełożyć na inny czas.''
- Stanisław Jerzy Lec.

I jak Moi mili Państwo? Wakacje, czas wolny, ładne pogody minęły! Teraz powrót do murów szkoły. Może nie będzie tak źle? Zobaczymy! Czuję się nawet dobrze, fizycznie tak, haha a psychicznie? nie jest źle, tragedii też nie ma. Kurcze, pisze mi się ten wpis bardzo ciężko, nie wiem co napisać. Siedzę w ciemnym pokoju, skulona przy małym światełku, właśnie jakiś owad, to chyba ćma usiadła mi na ramieniu, chyba jej dobrze. Wnioskuję, że to Ona, ponieważ ma zadziwiająco delikatne skrzydełka i czułki, piękna jest. Zastanawiam się czy by nie obejrzeć jakiegoś filmu, a może od nowa Pottera? wszystkie części? Uwielbiam oglądać filmy. Mogłabym oglądać je cały czas, leżeć pod kocem z kubkiem kawy. Chciałabym mieć w swoich 4 ścianach kino! Tak, własne kino z filmami które lubię, marzenia. 

A! Chciałam wtrącić tutaj swoje przemyślenia z ostatnich dni. Jejku jak to jest, że widzę na ulicy małego chłopczyka który prowadzi swój mały rowerek i widzę na jego małych stópkach buty air maxy.. obok niego szła jego mama. Naprawdę miałam ochotę tej kobiecie coś powiedzieć. Ale w końcu co się dziwić. Mamy XXI wiek, niedługo świeżo upieczeni rodzice będą swoim dzieciom zakładać facebooki, kupować oryginalne ubrania i buty. Zachodzę dziś do koleżanki i przyjechała do niej kuzynka. Dziewczynka teraz we wrześniu idzie do ostatniej klasy w przedszkolu, co najgorsze wyciągnęła ze swojej kieszeni telefon wielkości cegły. Dziecko w przedszkolu i taki telefon? To ja dostałam swój pierwszy telefon jeszcze z czarno-białym wyświetlaczem o ile się nie mylę w 3 klasie podstawówki albo w 4.
Smutne.
Żenujące.
Smutne, bardzo.
Czasem mam nieodparte wrażenie, że chciałabym żyć w latach 80, gdzie wszystko było inne. 

To na tyle. 

czwartek, 14 sierpnia 2014

Neutralnie.

,,Większość ludzi używa głowy nie do myślenia, lecz do potakiwania."
- Evelyn Waugh.

Wstaje rano i mam wrażenie, że albo to ja jestem inna od wszystkich albo to ludzie są nienormalni. I tu właśnie stawiam znak zapytania. Mam nieodparte wrażenie, że czas tak szybko ucieka. Już niedługo koniec wakacji, a ja nic dla siebie, dla otoczenia nie zrobiłam. Cholera jasna.
Aktualnie siedzę przed komputerem, słucham muzyki, łezka kręci mi się w oku, a dlaczego?
Jestem istotą nadwrażliwą. Czasem mam wrażenie, że bycie taką osobą to jak chodzenie po cienkiej linie nad przepaścią. Jest nagła radość, jestem szczęśliwa albo towarzyszy mi upadek. Niektóre rzeczy widzę trzy razy mocniej niż inni. Zauważam różne piękne, istotne sprawy, tak jak i widzę wielki syf. Nadwrażliwość która jak widać daje mi dużo możliwości, potrafi kopać po tyłku. Ona musi ze mnie wychodzić za każdym razem. Jak zaczynam ją w sobie kumulować, to jest źle. 
Czuję, że nie mam ochoty ruszać się dziś z domu, moje samopoczucie spadło do zera..
Dobra, lecę zaparzyć sobie kawę i znikam.

środa, 13 sierpnia 2014

Po raz kolejny.

Piszę już któryś raz z kolei bloga i zawsze cholera moim problemem jest napisanie pierwszego posta. O czym mogłabym napisać na samym początku? Przedstawić się? Omówić tematykę tego co tutaj będę pisać? W końcu się zastanowiłam i zacznę pisać o ogólnej tematyce tego mojego "pamiętnika" internetowego. Na obecną chwilę mogę napisać tylko tyle - cholera, nie wiem o czym to będzie. Dziwna jestem. Zaczynam pisać, ale nie wiem o czym. W sumie to pociągnę wątek mojego poprzedniego bloga, coś o codzienności, własnych przemyśleniach. Wyczuwam mały absurd? Coś niemożliwego? zmyślonego? 

Patrzę na te moje "wypociny" u góry i myślę, że pierwsze zdania mam już za sobą! Teraz powinno być już tylko z górki. Będę zaglądać tu w miarę często. Nie będę zachęcać do czytania. Jeżeli komuś się spodoba  to ma mój szacunek. 


Kłaniam się.