niedziela, 21 września 2014

Lepiej.

Po raz kolejny nie idę na pierwsze godziny lekcyjne w szkole, bo co? Bo pada, także mam chwilę czasu by usiąść przed komputerem, napisać tutaj i wypić kubek kawy. Na dworze znowu się rozpadało, patrzę jak kropla goni  za kroplą po szybie. Zrobiło się tak szaro i paskudnie. A jednak czuję się lepiej. Może sprawił to cudowny weekend z Ukochanym, bo nie wydaje mi się by do tego przyczynił się pierwszy dzień tygodnia czy ta "piękna" pogoda. Myślałam, że w ten deszczowy dzień moje samopoczucie znowu spadnie do zera, a jednak nie! Myślałam, że wejdę pod koc z kubkiem czegoś ciepłego, włączę ulubiony serial albo film, będę słuchać muzyki, ale cóż. Muszę iść się jakoś ogarnąć i wyruszyć w niesmaczną drogę do szkoły. Wejść do klasy, usiąść w ławce i słuchać tego głupiego gadania nauczyciela, czasem mądrego, mhmm. Tak bardzo mi się nie chce. A myślałam, że spędzę ten dzień w swoich czterech ścianach, ale i tak czuję, że to będzie monotonny dzień. 
Uciekam. 

niedziela, 14 września 2014

Uciec.

,,Udaję radość, której we mnie nie ma..."
- Paulo Coelho

Jak to jest, że weekend mam taki beznadziejny? Brak snu jest chyba moim najmniejszym zmartwieniem, bo przecież chodzę, rozmawiam i kontaktuję. Co do wszystkiego innego to jedna wielka przepaść. Chcę uciec stąd jak najdalej, jak najdalej się da. Uciekam przed ludźmi, przed sobą, przed wszystkim, ale chyba nie da się uciekać przez całe życie. Czasem myślę, że ucieczka to jednak tymczasowe rozwiązanie. Właśnie teraz znalazłam się w punkcie wyjścia. Co mam robić? Uciekać dalej? Chyba nie da się uciekać przez całe życie. Łzy same cisną mi się do oczu. Mimo wszystko jak jest, mimo tego co się dzieje, mimo tego że jest źle nadal tu jestem, nadal funkcjonuje. Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek by się inni nie martwili.
Co kogo interesuje moje życie? W nocy odbywam ze sobą długie rozmowy, trwają one czasem kilka minut, czasem kilka godzin, a nawet do rana. W życiu można uciec od wszystkiego, ale nie od samego siebie. Chyba najważniejsze jest to, jak ja się czuję. Kurcze, ale urywam zdania, nie umiem się skupić. Jak to jest? Staram się żeby było dobrze, wspaniale, cudownie, a i tak zawsze spierdolę wszystko, burzy się wszystko jak ułożony na nowo domek z kart. Nie mnie to oceniać czy jestem dobrą dziewczyną w każdym tego słowa znaczeniu, większość myśli, że nie zaś mniejsza część może i tak. Wydaje mi się, że jestem uciążeniem dla wszystkich. Jedyne co potrafię to płakać i użalać się nad sobą.  Już nie mam siły podnosić się z tego dna, sztucznie się uśmiechać. Witać kolejny pojebany dzień z nadzieją, że tym razem nie będzie taki chujowy. Już nie potrafię grać silnej osoby, byłam dobrą aktorką, ale już tak dalej nie potrafię.
Nie chcę.
Jestem słaba.

To jest chyba jedyne miejsce, to tutaj się tak otwieram, lepiej mi pisać. Może i lepiej.
Może ten dzień nie będzie taki chujowy? Haha, śmieszne. Powinnam się zająć nauką. Może przysiądę dziś do matematyki, polskiego, historii, geografii? Kurwa do wszystkiego. Nie mam już sił jak o tym wszystkim myślę.
Uciec, jak najdalej.



niedziela, 7 września 2014

Nienawidzę niedziel.

,,Są kropki, które nie zamykają zdań, ale usta."

Po raz kolejny powtarzam, że nienawidzę niedziel. Ten ostatni dzień tygodnia jest jakiś dziwny, nudny, dobijający. Nic innego nie pozostaje jak odrabiać zaległe prace ze szkoły, których nie zrobiłam w piątek. Niektórzy mówią, że ten dzień jest dla rodziny, a znowu inni powtarzają ciągle, że to dzień wypoczynku. Sama nie wiem jak definiować ten dzień. Może i jest to dzień wypoczynku, ale także jest dniem pracy dorosłych jak i pracy do szkoły. 
Chciałabym gdzieś pojechać..oderwać się trochę od rzeczywistości. Coraz częściej myśle o tym. Może góry? Zakopane. Klimat, zapach powietrza, te krupówki wieczorem, grający górale wprawiający w miłą atmosfere. Łuuhuu już mnie ponosi fantazja, przez tą niedziele. Dobrze wiem, że nigdzie nie pojadę. Bynajmniej nie jutro, nie za tydzień, nie za miesiac. Czekam do przyszłego roku.
Moi mili koniec pięknego i cudownego opierdalania, powoli zaczyna się poniedziałek. Jak to się mówi "byle do piatku" a no byle, byle. 
Już marudze..powstrzymuje się by nie krzyczeć z mojej zlości w nocy, w szkole czy na mieście. 
Takim oto akcentem kończę ten dzień, czyli nie najlepszym humorem. 
Przepraszam za pojawiające się błedy, ale pisałam na telefonie, beznadziejna klawiatura plus drżące dłonie.
Z niedzieli to tyle.
Albo i na początek.

wtorek, 2 września 2014

Nie wiem CO

,,Pesymista: optymista z praktyką życiową."
- Julian Tuwim.

Pierwszy dzień szkoły..i pierwsza godzina lekcyjna, druga, trzecia, piąta i wreszcie ósma, udręka. Siedzenie w klasie i słuchanie nauczyciela który mówi znowu o zasadach oceniania. Matko, słyszę to już od dobrych kilku lat. Wolę już jakiś normalny temat. 
Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Chyba po raz pierwszy mam dosyć ścian, swoich ścian w pokoju. Tak długo w nich przesiaduje, nie mogę na nie patrzeć. Dziwnie się czuję, chyba jakaś choroba mnie bierze. Eh. Wtulam się w koc, zajadam ciastka i maleńkie śliwki. Nie mam co robić. W sumie nie wiem co mam pisać, bo nic się u mnie nie dzieje. Jesienny nastrój, jesienna pogoda za oknem. 
Uciekam obejrzeć odcinek mojego ulubionego serialu, posłuchać dobrej muzyki, zamknąć powieki i zapaść w sen.
Dziś nie chciałam się tu zbytnio rozpisywać.